Wciąż za mało mi było kolorowych poduszek na kanapie w salonie. Został mi ostatni w miarę duży kawałek tkaniny w pasującym kolorze (tonę w skrawkach!), brakowało tylko pomysłu na motyw. Ostatecznie stanęło na drzewie, takim, na którym moje ptasiory mogłyby czasem przysiąść.
Szyłam ją pochłonięta lekturą fantastycznej biografii mojej ulubionej Tove Jansson i bardzo mnie korciło, żeby wyhaftować pod drzewkiem małego Muminka... W końcu jednak kazałam trollowi poczekać. Jeszcze będzie miał swoje 5 minut.
Poduszka śliczna!!!
OdpowiedzUsuńAle słodka- ewa
OdpowiedzUsuń