Maj przyniósł kilka świąt, które wymagały złożenia życzeń i wręczenia prezentu. "Wymagały" to pewnie za duże słowo - prawda jest taka, że olbrzymią przyjemność sprawia mi wykonywanie prezentów własnoręcznie. Może nie wyrosłam z etapu robienia laurek dla mamy? Taka strategia wymaga wyczucia - w dobie sieciówek i rozlicznych must-havów nie każdy cieszy się z takiego upominku. Ale tym razem trafiłam. Tak przynajmniej twierdzą obdarowane.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEii-Eg02h4N0GNmCy-w9JFn4EikxAxp77RcxMbhRV6pc56J3UpjaN2xTkl3OC5QmdH40gqX6RqNTIsLhB03YR92rNe6yZwVPhGNNLovqFwAfJHDc8H8wPKXGLCqZtz5aaucfMAy8QbpvyID/s320/elvis%2526mama.jpg)
Te rękodzieła zapoczątkowały istną twórczą lawinę. Ale wszystko w swoim czasie.
Ja kcem więcej!!! Jaskółkę ;D
OdpowiedzUsuń:) jaskółka już dojrzewa, niebawem się wykluje!
OdpowiedzUsuń