Dziś jedno z moich ulubionych dań, szybkie, kolorowe i napawające optymizmem (tak przynajmniej na mnie działa zjedzenie lekko twardawej marchewki z chrupiącymi brokułami, podszytymi delikatnym smakiem kurczaka). Banalnie proste do wykonania. Jedyna trudna rzecz to uzyskanie pożądanej twardości warzyw.
Potrzeba nam:
pierś z kurczakaśredniej wielkości brokuł (albo niecały, jak kto woli)
średniej wielkości cebula
dorodna marchew
pół selera
czosnek (wedle uznania; ja daję minimum 3 ząbki)
kostka rosołowa(to jedyna okazja, kiedy ten haniebny dla każdej doskonałej pani domu wynalazek ląduje w moim garnku. Może dlatego, że raczej nie robię zup, hihi)
olej lub oliwa
Pokrojoną pierś z kurczaka można posolić i dodać zmiażdżony czosnek, wymieszać i zostawić w lodówce na ok. pół godziny. Bez tego zabiegu też ujdzie, oczywiście, ale ja nie należę do ortodoksyjnych drapieżników lubujących się smakiem mięsa samym w sobie. Po tym czasie smażymy na niewielkiej ilości oleju lub oliwy. W międzyczasie można wstawić wodę na ryż, zwykły biały, gotowany zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Gdy mięso już zacznie dochodzić, wrzucamy cebulę, gdy się zeszkli a mięso dojdzie całkiem - dodajemy seler pokrojony w paseczki a po chwili marchewkę posiekaną w talarki. Wkruszamy kostkę rosołową, podlewamy odrobiną wody (można rosołek rozrobić w kubeczku, ale ja lubię miętosić kostkę w dłoniach) i dusimy tak długo, aż marchewka będzie w połowie miękka. Przy dużej ilości towaru można dać dwie kostki czy doprawić czosnkiem. Innych przypraw tutaj nie dodaję. Glutaminian sodu z bulionu wystarcza za wszystko. Na koniec wrzucamy brokułowe różyczki, mieszamy całość i po chwili zdejmujemy z ognia. Marchewka powinna zachować jędrność a brokuł zmięknąć tylko minimalnie. Tak lubię najbardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, jeśli pozostawisz komentarz :)
Jeżeli nie masz konta na blogspot.com, wybierz "komentarz jako: Anonimowy".
Pamiętaj jednak jakoś się podpisać!