niedziela, 6 listopada 2011

Najfajniejsze w robieniu na drutach...

... a raczej jedna z najfajniejszych rzeczy, bo zalet ta czynność ma tyle, to to, że uzyskujemy niskim kosztem ciekawy i niepowtarzalny najczęściej strój, a zaoszczędzone dzięki temu środki możemy przeznaczyć na dodatki do dzianin własnej roboty. Oczywiście to rzecz względna, o czym przekonuję się zawsze, gdy przeglądam oferty internetowych sklepów z włóczką - zakup porządnej wełny, barwionej w nieziemskie kolory, wyprodukowanej w technologii gwarantującej trwałość, to niezły wydatek.

Ten sweterek, jeden z moich ulubionych, powstał z niecałych 4 motków pospolitego akrylu.


Miał być zwykłą narzutką, bez żadnych wykończeń, lekko tylko dopasowaną w talii. Efekt uważam za bardzo udany. Świetnie nosi się z klamrą ze sklepu fastryga.pl. Polecam takie rozwiązania, jeśli chcemy uniknąć mocowanych na stałe guzików czy pasków. Lubię przypinać mu też filcowego konika, którego niektórzy biorą za słonia. Ciekawe dlaczego.


A tak przy okazji to piękną mamy jesień w tym roku.


3 komentarze:

  1. Podoba mi się ten sweterek:) Jednak nic nie zastąpi włóczki bawełnianej^^ A... to nie jest osiołek? :) Osiołki są często niebieskie i mają takie klapnięte uszka:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, bliżej mu do osiołka, jednak jakoś tak wyszło, że nazywam go konikiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby nie to uszko też myślałabym, że konik:) Swoją drogą - jest po prostu bajeczny:)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz komentarz :)
Jeżeli nie masz konta na blogspot.com, wybierz "komentarz jako: Anonimowy".
Pamiętaj jednak jakoś się podpisać!